poniedziałek, 31 maja 2021

Rozdział 5 - Dream alone

 


Ania leżała na podłodze i patrzyła się na Andy'ego lekko proszącym wzrokiem. Nie umiała wyrazić swojego zakłopotania w tej sytuacji, bo jednak mimo wszystko ta sytuacja nie była komfortowa. Wyglądała niczym rasowy żul pod monopolowym, różniła się od niego jedynie zapachem i wyglądem.
- To nie jest tak jak Ci się wydaje... - wydukała leżąc nadal na podłodze, gdyż ból w nodze był tak ogromny, że nie była w stanie się ruszać. - Ja po prostu spadłam ze schodów...
- Ty już mi się lepiej nie tłumacz - uciął Andy stawiając rzeczy gdzieś z boku i podszedł do niej. - Nie spodziewałem się tego po tobie naprawdę... Raz, że wypiłaś to wińsko beze mnie, kompletnie sama, a dwa, że zachowujesz się jak rasowy menel i kompletnie się nie szanujesz... Myślisz, że Katie by to pochwaliła? Ona by cię ochrzaniła z góry na dół i wylała na ciebie wiadro zimnej wody żeby cię otrzeźwić - dodał stanowczym tonem i wziął ją na ręce by zanieść ją na kanapę. 
Dziewczyna objęła chłopaka za szyję i lekko się w niego wtuliła. Jednak długo się tym nie nacieszyła, bo zaraz potem została położona na kanapie. Andy obejrzał jej kostkę z miną znawcy.
- Noga jest spuchnięta jak balon - powiedział poważnie układając lewą stopę dziewczyny nieco wyżej. - Zaraz przyniosę lód i wezwę waszego klubowego lekarza, nie będziesz się w tych warunkach ładować na SOR - dodał poważnie idąc do kuchni i przyniósł okład z lodu, który przyłożył do spuchniętej kostki, po czym wyszedł z salonu. 
Jednak wrócił po kilku minutach.
- Lekarz powinien niedługo przyjechać, zgodzil się na wizytę domową - powiedział siadając obok niej i wziął ją lekko za rękę. - W ogóle co ci strzeliło do głowy, żeby zerować całą butelkę na hejnał?
Ania złapała się za głowę. Alkohol w głowie zaczynał mocno jej szumieć.
- Nie wiem... chyba chciałam zapić smutek - powiedziała powoli patrząc się poważnie na niego.
Andy pokręcił tylko głową. Westchnął lekko.
- Dobrze wiesz, że to tak nie działa... Nie powinnaś, raz że nie służy to twojemu zdrowiu, a dwa, że nie pomoże ci to w przeżywaniu żałoby - stwierdził poważnie. - To pomoże tylko na chwilę, a skutki może mieć opłakane - dodał ściskając lekko jej dłoń.
Ania westchnęła lekko. Andy miał rację. Nie mogła tak robić, były inne sposoby na przeżywanie żałoby.
- Wiem... ale jakoś nie umiem inaczej - stwierdziła smutno prawie płacząc. - Pewnie pomyślisz, że powinnam pójść na leczenie albo nie wiem co - dodała patrząc się na niego przez łzy.
Andy pokręcił głową i przytulił ją do siebie.
- Chyba jeszcze nie jest za późno skoro się zorientowałaś - powiedział poważnie ale z troską w głosie tuląc ją do siebie. - Wystarczy, że odstawisz alkohol na bok i przestaniesz się do niego przyzwyczajać... Jeśli silna wola nie wystarczy by z tym wygrać, to wtedy będziesz musiała pójść na terapię...
Ania lekko westchnęła i mocniej wtuliła się w ukochanego. W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
- To pewnie lekarz, pójdę mu otworzyć - powiedział Andy i wstał na chwilę by po minucie wrócić z lekarzem.
- No i co tam pani Aniu co tym razem się stało... Ooooo matko kiepsko to wygląda - powiedział lekarz oglądając nogę dziewczyny. - Ewidentnie jest skręcona - dodał dotykając miejsca urazu i lekko ruszył nogą. Ania syknęła z bólu. - Skręcenie jak nic albo bardzo mocne stłuczenie, dwa tygodnie odpoczynku i powinno być dobrze, będzie mogła pani wrócić do treningów - uśmiechnął się do niej lekko i wypisał receptę. - Tutaj maści na opuchliznę, powinna pomóc - podał ją Andy'emu. - Za tydzień przyjdzie do pani fizjoterapeuta i pomoże pani wrócić do pełnej sprawności, wszak za dwa tygodnie wracacie do treningów, przynajmniej tak słyszałem od trenera... A na razie proszę się oszczędzać - powiedział lekarz z uśmiechem na odchodne i wyszedł z domu.
Ania radośnie się uśmiechnęła i jednocześnie się zasmuciła.
- No pięknie... zaraz treningi a ja będę w 60% swojej maksymalnej formy - westchnęła smutno patrząc na swoją kostkę obłożoną obficie lodem.
Andy usiadł obok niej i wziął ją lekko za rękę.
- No cóż kochanie... pozostaje wierzyć, że zdarzy się cud i będziesz w 99% swojej formy, dasz radę jesteś silna dziewuszka, moja silna kobieta - uśmiechnął się do niej pocieszająco. - Ani się obejrzysz, a będziesz w pełni sprawna i będziesz wymiatać na boisku jak zawsze - dodał przytulając ją lekko do siebie tak, by nie musiała ruszać swoją nogą.
Ania tylko westchnęła i wtuliła się w chłopaka mocno. Była załamana swoim stanem. Aż sobie przypomniała pewną sytuację z przeszłości, gdy była jeszcze z Hubertem i też była świeżo po kontuzji...

***
WSPOMNIENIE - 8 LAT WCZEŚNIEJ:
Siedziała z Hubertem u niego w mieszkaniu zaraz po zajęciach. Nogę miała włożoną w stabilizator. Teoretycznie powinna być na treningu, ale z powodu kontuzji była zwolniona z zajęć.
- Ale jak to się stało, żeś sobie kochanie taką krzywdę zrobiła? - zapytał Hubert siadając obok niej na łóżku i kładąc dłoń na jej kolanie.
Ania spojrzała się na niego.
- Poślizgnęłam się wracając z treningu i tak właśnie moja kochana nóżka wylądowała w stablizatorze - westchnęła ciężko. - Nienawidzę być tak unieruchomiona... uwielbiam grać, siatkówka to moje życie - dodała przytulając się do ukochanego.
- Już niedługo wrócisz do sprawności skarbie... A tymczasem...może się położymy? - zaproponował chłopak uśmiechając się do niej lekko. - Z chęcią Cię położę i przytulę i trochę popieszczę - dodał słodkim i znaczącym szeptem do jej ucha, po czym nie czekając na odpowiedź położył ją na łóżku i przytulił do siebie. 
Dziewczyna z uśmiechem wtuliła się w niego i objęła go dłonią w pasie.
- Ale wiesz, że ja muszę się oszczędzać...- wyszeptała zmysłowym głosem wsuwając lekko dłoń pod koszulkę ukochanego.
Chłopak lekko zamruczał z uśmiechem.
- Kochanie, ale ja zrobię tak, że ty nic nie będziesz musiała robić, wystarczy, że będziesz ruszać bioderkami, a ja będę bardzo ostrożny i delikatny, zrobię wszystko, by nie urazić twojej nóżki - wyszeptał ponownie wsuwając dłoń w jej bieliznę, czym wywołał słodki jęk u swojej ukochanej.
- Kotku... masz idealny dar przekonywania - wyszeptała robiąc mu dokładnie to samo.
Hubertowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Pocałował ukochaną bardzo namiętnie i zaczął zdejmować z niej ubranka, na co Ania odpowiedziała mu dokładnie tym samym.
Zaraz po tym dokładnie zabezpieczeni już leżeli na łóżku w odpowiedniej pozycji i stali się jednością. Ania objęła Huberta swoimi udami i odpływała wraz z nim w prosto do nieba.
Dwie godziny potem leżeli wtuleni w siebie zdyszani i spoceni, ale szczęśliwi.
- Kochanie byłeś naprawdę cudowny, zaspokoiłeś mnie w pełni - wyszeptała Ania do ucha ukochanego liżąc delikatnie jego płatek.
Hubert zamruczał i uśmiechnął się do ukochanej.
- Ty również byłaś cudowna... a najbardziej podnieciła mnie twoja zmiana zdania, najpierw chciałaś powoli, a potem chciałaś bym przyspieszył - zachichotał słodko gładząc ją po plecach i pocałował ją lekko.
Ania uśmiechnęła się tylko delikatnie. 
- Ano wiesz... taka już jest natura siatkarska, że czasami zmienia zdanie pod wpływem chwili - zachichotała lekko i wtuliła się w ukochanego.
KONIEC WSPOMNIENIA




***
Tydzień później miał odbyć się pogrzeb Katie. Ania nadal miała nogę w unieruchomieniu, ale uparła się, że weźmie udział w uroczystości. Tylko tak mogła pożegnać przyjaciółkę i nie chciała, by cokolwiek stało jej na przeszkodzie. 
Tego dnia ubrała się na czarno i razem z Andym i Ashem pojechali do kościoła, gdzie stała już trumna z ciałem przyjaciółki. Widząc tabliczkę i widniejący na niej młody wiek dziewczyny, Ania nie mogła powstrzymać się przed uronieniem łzy, a właściwie całego morza łez. 
- Ania... chodź, usiądziemy, Ash położy kwiaty przy trumnie - powiedział Andy prowadząc ją przez kościół do pierwszych ławek.
Dziewczyna powoli o kulach szła przed siebie ledwo widząc przez łzy, które wciąż płynęły jej silnym strumieniem po twarzy. Widząc to Andy podał jej chusteczki i wytarł jej oczy, gdy usiedli już w pierwszym rzędzie tuż przy trumnie. Chwilę potem dołączył do nich Ash, który również ocierał łzy z oczu.
Niedługo potem rozpoczęła się uroczysta msza. Pastor powiedział przepiękne kazanie, by potem umożliwić wygłoszenie mów pogrzebowych najbliższym zmarłej. Rodzina Katie nie przyjechała do USA ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, oglądała jedynie uroczystość za pośrednictwem internetu. Jedynym osobami, które zdecydowały się cokolwiek powiedzieć, byli Ash i Ania.
Pierwszy na podium wyszedł Ashley.
- Katie była naprawdę cudowną osobą - zaczął drżącym głosem. - Była pierwszą, która pokochała mnie mimo moich licznych wad i dziwnych przyzwyczajeń. Dlatego właśnie z nią związałem swoje życie i chciałem je wraz z nią zakończyć dożywając u jej boku późnej starości. Gdyby przeżyła, na pewno bym się jej oświadczył, miałem plan... Dziś mijają równo dwa lata od kiedy zgodziła się ze mną być... I właśnie w drugą rocznicę naszego związku chciałem podarować jej pierścionek i poprosić ją, by została moją żoną... Zamiast tego stoję dziś tutaj i żegnam ją ze łzami w oczach... Kochanie... - spojrzał w kierunku trumny i zdjęcia dziewczyny stojącego w ramce przy trumnie. - Nie mówię żegnam, mówię do zobaczenia... Wierzę, że gdy przyjdzie mój czas, spotkamy się w niebie, bo tylko tam chodzą takie anioły jak ty - zakończył równie drżącym głosem, a w jego oczach można było dostrzec łzy. Szybko zszedł z podium i wrócił na swoje miejsce.
Zaraz po nim powoli na podwyższeniu stanęła Ania.
- Z Katie przyjaźniłyśmy się przez 10 lat, byłyśmy dla siebie jak siostry... Nigdy nie sądziłam, że zdecyduje się przyjechać ze mną tutaj 7 lat temu, że skończymy tu razem studia, że ona pomoże mi rozwinąć skrzydła i że obie znajdziemy tutaj szczęście w postaci dwóch bardzo miłych osobników płci przeciwnej - uśmiechnęła się smutno. - Nigdy też nie sądziłam, że będę kiedykolwiek stać w tym miejscu i opowiadać, jak cudowną była osobą i mówić o niej w czasie przeszłym... Nie przypuszczałam, że kraj, który miał być dla nas rajem na ziemi i rzeczywiście nim był, stanie się dla niej ostatnią przystanią w jej krótkim ziemskim życiu... Tak wielu rzeczy nie zdążyłyśmy razem zrobić... Ciężko mi sobie wyobrazić, że już nie spędzimy wspólnie czasu, nie porozmawiamy przez długie godziny i nie będziemy śmiać się z tych samych żartów i nie będzie mnie pocieszać w trudnych momentach... Nie wierzę, że to się dzieje - mówiła drżącym głosem prawie przez łzy. - Była moją najlepszą przyjaciółką... i zawsze nią będzie, nawet teraz, po śmierci... Katie, kochana moja niebiologiczna siostrzyczko, mam nadzieję, że nie cierpisz już i odpoczywasz w pokoju patrząc na nas z góry i dalej śmiejesz się z moich błędów... Wierzę, że odnalazłaś spokój w Królestwie Boga i aniołów... Nie mówię żegnaj, mówię do zobaczenia, spotkamy się, gdy przyjdzie na to czas - zakończyła zanosząc się płaczem i zeszła z podium powoli idąc na swoje miejsce.
Nie pamiętała, co dalej się działo, jak szła za trumną, jak pojechali na cmentarz i jak wspólnie całą trójką szli za konduktem prosto na miejsce wiecznego spoczynku Katie. Nie pamiętała też całej modlitwy na cmentarzu, kondolencji od ludzi... Gdy tłum się rozszedł i zostali tylko oni, nadal stała i patrzyła nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- Ania... chodźmy już - powiedział cicho Andy kładąc dłoń na ramieniu ukochanej, która czując to lekko się wzdrygnęła. - Chodźmy kochanie, pora do domu - dodał równie cicho.
Ania kiwnęła tylko głową smutno i powoli całą trójką poszli w kierunku głównej bramy. Tam już czekał na nich Nate, równie smutny jak oni. Bez słowa podszedł do Ani i mocno ją do siebie przytulił. W jego oczach też było widać łzy. 
- Piękna mowa - powiedział do niej i do Asha. - Jakbyście czegoś potrzebowali, wiecie gdzie mnie szukać - dodał patrząc się na Anię, która opierała się na kulach. - Może w czymś pomogę? - zapytał z troską patrząc się na dziewczynę.
- Nie trzeba - uciął Andy. - Ona już ma pomoc - dodał i szybkim krokiem wziął Anię pod ramię i poszli w kierunku samochodu. Dziewczyna spojrzała się jeszcze za zaskoczonym i smutnym Natem, który stał ciągle w tym samym miejscu, w którym go zostawili. Spojrzała się na niego przepraszająco i odwróciła głowę z powrotem.


*** 
Od pogrzebu minął tydzień. Przez ten czas Ania pracowała z fizjoterapeutą i mogła rozpocząć już treningi. Po kontuzji nie było już nawet śladu, noga wróciła do pełnej sprawności. Fizjoterapeuta odwalił kawał dobrej roboty i Ania nie czuła już nawet grama bólu. Cieszył ją fakt, że może wreszcie zacząć trenować swój ukochany sport i spotkać się z trenerem i koleżankami z drużyny. A przede wszystkim wyjść z domu, gdzie atmosfera nagle zrobiła się nie do zniesienia.
A wszystko przez Andy'ego, który nie dość, że od akcji na cmentarzu zrobił się dziwnie drażliwy na wszystko, to jeszcze razem z chłopakami pracował nad nową płytą i poświęcał temu bardzo dużo czasu. Ciągle miał coś do zrobienia, bywało, że zasypiał w swojej pracowni, gdzie do późnej nocy na Skype omawiał z chłopakami teksty, nuty i inne rzeczy, na których Ania kompletnie się nie znała. Gdy chciała by poświęcił jej choć odrobinę uwagi, to robił z tego wielkie halo i obrażał się na kilka godzin. Ania tylko wzdychała i odpuszczała sobie kłótnie z nim, po prostu wychodząc z pracowni i idąc na siłownię wzmocnić mięśnie z fizjoterapeutą. Z niecierpliwością wtedy czekała, by w końcu wyjść z domu i wrócić do treningów na hali.
Tego właśnie dnia szykowała się do wyjścia i pakowała torbę na trening. Zrobiła sobie koktajl warzywny, który zalecił jej lekarz. Zakładała już buty, gdy w kuchni pojawił się naburmuszony Andy, gdyż zaledwie chwilę wcześniej przerwała mu konferencję z chłopakami na temat jednej z piosenek tylko po to, by powiedzieć mu, że zaraz ma trening i będzie wieczorem.
- Już wychodzisz? - popatrzył na nią zdziwionym wzrokiem, gdy zakładała już kurtkę na motor.
Ania spojrzała się na niego ozięble.
- Tak, mówiłam ci o tym 10 minut temu, jadę na trening - powiedziała chłodnym tonem podrzucając lekko włosy i sięgnęła po kask. - Wrócę wieczorem, obiad jest w lodówce, jak będziesz głodny to możesz sobie przygrzać - dodała poważnie, po czym nie czekając na odpowiedź chłopaka wyszła z domu zabierając rzeczy.
Włożyła torbę do bagażnika motoru i wsiadła na "Bestię". Zalożyła kask i ruszyła z piskiem opon, nawet nie zauważając, że przez okno patrzy za nią zaskoczony, ale też przygnębiony i nadal naburmuszony Andy.
Teraz liczyła się tylko prędkość i wiatr we włosach. Cieszyła się, że może wreszcie wsiąść na swój motor po dwóch tygodniach unieruchomienia. Czuła, jak wiatr rozwiewa jej włosy, a wraz z nimi jej wszelkie troski, jakie nazbierały się w ciągu ostatnich tygodni. Nawet smutek po pełnym emocji pogrzebie Katie zdążył odlecieć wraz z wiatrem, co oczywiście nie oznaczało, że zapomniała o przyjaciółce.
Pamiętała o niej cały czas i nawet dzisiejszy trening oraz najbliższy klubowy mecz miała zamiar jej zadedykować. Trener dzwonił do niej i proponował jej nawet urlop, ale nie chciała. Jak najszybciej pragnęła wrócić do treningów i chociaż na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Wiedziała, że Katie by sobie tego życzyła.
Dojechała do hali, zaparkowała i z torbą w dłoni poszła do budynku. Przywitała się z dziewczynami, przebrały się w barwy klubowe i zaczął się trening. Najpierw rozruch, rozciąganie, a potem rozgrzewka z piłkami. Ania czuła się w swoim żywiole, jednak ciągle w mięśniach czuła, że jest słabsza, że ta kontuzja odebrała jej nieco skoczności i sprawności mimo ciężkiej pracy z fizjoterapeutą. 
To było zwłaszcza widoczne podczas meczu treningowego. Co prawda skakała i atakowała prawie jak dawniej, czuła w sobie tą siłę i chęć do gry, jednak przez ten czas bardzo popsuła się jej technika. Co jakiś czas psuła proste ataki wybijając piłkę na aut bez bloku czy dając się zablokować koleżankom z drużyny na pojedynczym bloku, co nigdy wcześniej jej się nie zdarzało. Podwójny czy potrójny blok mógł stanowić problem, ale nie pojedynczy. Czuła, że coś jest nie tak, zwłaszcza, że po treningu trener wszedł do szatni i wezwał ją do siebie. Pełna niepokoju zabrała swoje rzeczy i poszła, wspierana przez dziewczyny.
- Trener mnie wzywał - powiedziała wchodząc do jego gabinetu.
- Siadaj - mężczyzna wskazał jej krzesło naprzeciwko biurka, więc Ania usiadła stawiając torbę obok siebie. - Możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje i co robiłaś przez ten cały czas? Ja rozumiem, że miałaś pogrzeb przyjaciółki i managerki, ale nie powinno to oznaczać zaniedbania treningów! A ty dzisiaj psułaś naprawdę proste ataki, które powinny przejść bez problemu, nie trafiałaś w blok przy wybijaniu piłki na aut, dawałaś się zablokować na pojedynczym bloku! Nigdy ci się to nie przytrafiało...
- Trenerze... nie wiem co się dzieje, ja naprawdę trenowałam cały czas, codziennie robiłam treningi siłowe i wytrzymałościowe, wszystko co trener kazał, nie wiem jak to się stało, że aż tak bardzo wyszłam z wprawy... - powiedziała zmieszana Ania sama nie wiedząc jak się wytłumaczyć z zaistniałej sytuacji.
Trener tylko westchnął.
- Wchodzimy w końcową fazę ligi, nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy jeśli chcemy zdobyć mistrzostwo kraju - rzekł poważnym tonem. - Nie ma czasu na poprawianie jakichkolwiek niedociągnięć, wszystko musi być zapięte na ostatni guzik... Pierwszy mecz po przerwie jest za tydzień, od niego zależy jak zaczniemy fazę play-off... Obawiam się, że w tej dyspozycji nie jesteś gotowa na grę w głównym składzie - wyrzucił z siebie patrząc się dziewczynie prosto w oczy.
Ania nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Świat jej się walił.
- Ale jak to...? Trener mnie wyrzuca?
- Nie wyrzucam, broń Boże, popełniłbym ogromny błąd pozbywając się naprawdę dobrej zawodniczki - powiedział poważnie kładąc jej dłoń na ramieniu. - Musisz pewne rzeczy jeszcze dopracować jeśli chcesz wrócić do pierwszego składu... Na razie przykro mi to mówić, ale muszę Cię przesunąć do rezerwy... Jak potrenujesz i udowodnisz, że zasługujesz na miejsce w pierwszym składzie, to wtedy porozmawiamy, a na razie cóż... masz chwilowe wolne, daję ci miesiąc na poprawienie formy - dodał z lekkim uśmiechem. - Zapraszam za miesiąc na trening przed meczami o puchar kraju.
- Dobrze trenerze, do zobaczenia w takim razie - powiedziała tylko Ania, po czym wzięła swoje rzeczy i skierowała się do wyjścia. Bez słowa minęła czekające pod halą dziewczyny, które krzyczały za nią, ale ona tylko gestem dała znać, że zadzwoni i zapakowawszy rzeczy do bagażnika wsiadła na motor, po czym założyła kask i ruszyła z piskiem opon do domu.
Dojechawszy weszła do środka trzaskając drzwiami, co sprawiło, że ze swojej jaskini wynurzył się Andy, nadal naburmuszony.
- Już jesteś...? Miałaś być wieczorem - powiedział zaskoczony patrząc się na krzątającą się przy kuchni dziewczynę, która właśnie przygrzewała sobie obiad.
- Ale jestem wcześniej, widzę, że bardzo się cieszysz - odburknęła Ania nakładając sobie makaron i polewając sosem, po czym siadła przy stole. 
- Nie no kochanie, cieszę się, tylko jestem zaskoczony, że wróciłaś tak szybko... coś się stało? - spojrzał na nią z troską i położył dłoń na jej ramieniu.
- Trener zepchnął mnie do rezerwy, powiedział, że nie jestem w formie i kazał mi wrócić za miesiąc na mecze pucharowe - powiedziała nabijając makaron na widelec. - Mam trenować indywidualnie i udowodnić mu, że dalej nadaję się do gry w pierwszym składzie - dodała zdenerwowana jedząc powoli danie.
Andy usiadł obok niej. Widział, że cała sytuacja sprawia ból jego ukochanej, ale nie wiedział jak ma jej pomóc.
- No to chyba jeszcze masz szanse... może niepotrzebnie dramatyzujesz? - palnął.
To był błąd. Ania spojrzała na niego spojrzeniem ciskającym gromy. Widział, że jest wściekła, a swoim zdaniem jeszcze bardziej ją zdenerwował. 
- Ja niepotrzebnie dramatyzuję? Andy, na pierwszym meczu po przerwie miał być trener reprezentacji narodowej, poszukuje nowych twarzy do kadry... Miałam szansę załapać się do składu, a ty mi mówisz, że niepotrzebnie dramatyzuję? - krzyknęła i z jeszcze większym impetem zaczęła jeść.
- Ale przynajmniej dał ci jeszcze jedną szansę, widzi w tobie potencjał... Naprawdę dramatyzujesz, będzie lepiej, nie narzekaj - powiedział lekko poirytowany. Ambicja jego ukochanej działała mu naprawdę na nerwy.
Ania tylko westchnęła i rzuciła widelec na pusty talerz.
- Ja jakoś nie narzekam, kiedy całymi dniami siedzisz z chłopakami i pracujecie nad albumem i irytujesz się gdy coś ci nie idzie...  ja się czuję dokładnie tak samo, albo nawet i gorzej, gdy nie mogę się rozwijać, tylko siedzę już drugi rok w klubie i nie mam widoków na kadrę, za każdym razem coś mi staje na przeszkodzie, zawsze jest to kontuzja  - powiedziała poważnie biorąc talerz i opłukawszy go, wrzuciła do zmywarki. - Ale skoro dla ciebie jest to dramatyzowanie, to nie mamy o czym rozmawiać... wracaj lepiej do pracy, chłopaki i nuty na pewno się niecierpliwią - warknęła z sarkazmem w głosie, po czym ponownie wzięła do ręki kask. - Jadę się przejechać, nie będę ci przeszkadzać - dodała po czym nie dając chłopakowi szansy na odpowiedź wyszła z domu trzaskając drzwiami, po czym już w kasku wsiadła na motor i odjechała z piskiem opon. 


Długo jechała bez celu. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, dlatego pojechała do Nate'a. Czuła, że musi się komuś wygadać i wyrzucić z siebie wszelkie emocje, postanowiła więc odwiedzić najlepszego przyjaciela i zwierzyć mu się ze swoich problemów i przy okazji zadzwonić od niego do Polski do Huberta i jemu też o wszystkim powiedzieć.
Po chwili zatrzymała się przed domem Nate'a i zsiadłszy z motoru podeszła do drzwi domu przyjaciela. Zapukała i po chwili otworzył jej czarnowłosy, który wyraźnie był zaskoczony jej obecnością.
- Cześć... coś się stało, że wpadłaś bez uprzedzenia? - zapytał oczywiście wpuszczając ją w głąb domu i zamykając drzwi. - Widzę po tobie, że coś się chyba stało i to nie było nic dobrego, prawda? Może chcesz wody? - dodał patrząc się na nią pytająco.
- Tak, na razie daj mi wody i pożycz laptopa, w całej tej wściekłości zapomniałam go zabrać z domu, a muszę zadzwonić do Polski - powiedziała siadając na kanapie i zanurzyła twarz w dłoniach.
- Jasne, nie ma problemu - odpowiedział szybko Nate podając jej szklankę wody i pobiegł na piętro, po czym zszedł z laptopem i podał go przyjaciółce.
- Mam wyjść czy mogę sobie w kuchni pacnąć i posłuchać? - zapytał z lekkim uśmiechem. 
- Możesz nawet usiąść obok, i tak miałam się zwierzyć także tobie, więc jak posłuchasz to oszczędzisz mi strzępienia sobie języka - zaśmiała się lekko dziewczyna i otworzyła komputer, Nate wpisał hasło, a ona zalogowała się na swoim koncie na Skype podczas gdy on siadał wygodnie tuż obok niej.
- Do kogo będziesz dzwonić? - zapytał gdy dziewczyna przeszukiwała swoją listę kontaktów z nadzieją, że Hubert jest online.
- Do mojego byłego faceta, a obecnie przyjaciela - powiedziała krótko Ania, wybierając wspomnianą osobę z listy kontaktów. - Spokojnie, on ma dziewczynę jak coś - dodała ze śmiechem zerkając kątem oka na Nate'a, który już zrobił nieco przerażone spojrzenie.
- Nie no spoko spoko - zaśmiał się lekko Nate w duchu jednocześnie oddychając z ulgą. Przysunął się lekko do Ani i w tym momencie na laptopie pojawiła się twarz Huberta i Iwonki.
- Czeeeeeeść - oboje radośnie pomachali do Ani i Nate'a na powitanie. - Jak miło was widzieć... zaraz zaraz Ania gdzie cię wywiało? Co z Andym? - zapytała nagle Iwonka.
- Spokojnie, z nim nie zerwałam... jeszcze - powiedziała poważnie Ania. - To jest mój kumpel Nate, Nate to Hubert i jego dziewczyna Iwona - dokonała prezentacji.
- Miło poznać - uśmiechnął się Hubert. - Co się stało? Czyżby jakiś problem? Widzę po twarzy, że zbyt dobrze się nie dzieje - dodał poważnie patrząc się na Anię bardzo uważnie.
- Oj masz rację, dzieje się bardzo źle - westchnęła smutno Ania i streściła pokrótce całą sytuację z trenerem oraz z bagatelizującym jej problem Andym. Hubert i Nate cały czas kręcili głowami z niedowierzaniem, Iwonka zresztą również.
- Nie wierzę, że on się mógł tak naprawdę zachować - powiedziała po chwili ukochana Huberta. - Ja rozumiem oczywiście, że ma stres i tak dalej, ale tak bagatelizować problemy swojej ukochanej, to się w głowie nie mieści... Mam nadzieję, że faktycznie będzie lepiej jeśli chodzi o  ciebie i granie, bo to faktycznie trochę nie fair ze strony trenera, że tak po prostu cię zepchnął na boczny tor, ale wierzę, że będzie lepiej...
- Na pewno - powiedział z lekkim uśmiechem Hubert lekko wchodząc jej w słowo. - Jesteś tak sprawna, że pokażesz za miesiąc temu zapyziałemu trenerowi, gdzie raki zimują - dodał śmiejąc się lekko. - A Andym się nie przejmuj, ignoruj go, żyj swoim życiem i trenuj, skup się na sobie, a on z czasem sam cię przeprosi... Nie wierzę, że jako facet to mówię, ale ja sam bym wyciągnął rękę do zgody w takiej sytuacji - uśmiechnął się lekko.
Twarz Ani również się rozpromieniła. Od razu było jej lżej na duszy.
- Naprawdę, cieszę się, że mogłam z wami porozmawiać i zwierzyć się wam - uśmiechnęła się lekko do nich. - Dziękuję, że jesteście, i już wam nie przeszkadzam gołąbeczki - dodała z uśmiechem, po czym pomachała im i rozłączyła się i zamknęła laptopa.
Nate popatrzył się na nią uważnie, ale z lekkim uśmiechem. 
- Fajny chłopak... Ta dziewczyna ma szczęście, że takiego znalazła - stwierdził z uśmiechem. - A w sumie to... dlaczego się rozstaliście?
- Hubert nie mógł zaakceptować mojego wyjazdu do Stanów, był mu zdecydowanie przeciwny, nie chciał związku na tak dużą odległość, w ogóle go sobie nie wyobrażał - westchnęła lekko Ania. - Chciał mnie mieć przy sobie, a ja chciałam się rozwijać - typowy konflikt interesów, więc się rozstaliśmy - dodała poważnie. - Pamiętam dzień naszego rozstania zupełnie jakby był wczoraj...

***
WSPOMNIENIE - 8 LAT WCZEŚNIEJ:
Ania siedziała z Hubertem u niego w domu. Mieli całe popołudnie dla siebie, rodzice Ani pozwolili jej spędzić noc u ukochanego, a mama Huberta wychodziła na nocną zmianę do pracy, więc byli sami. Siedzieli u niego w pokoju i oglądali film przytuleni do siebie.
Hubert uwielbiał mieć ukochaną tak blisko siebie. Przytulał ją mocno do siebie i przesuwał dłonią po jej zgrabnym ciałku. Bynajmniej nie był zboczeńcem, ale nie umiał sie powstrzymać, gdy ciało jego ukochanej było tak blisko niego. 
Dziewczyna czuła jego pieszczoty i nie pozostawała mu dłużna przesuwając dłonią po jego nagim kolanie w krótkich spodenkach. Sama się wcześniej przebrała w dość seksowne bikini, gdyż dzień był dość ciepły i duszny. Zaczęła cicho mruczeć z rozkoszy i pocałowała ukochanego w szyję. Film juz się kończył, można było co nieco podziałać.
- Kochanie... czyżbyś miał ochotę na małe co nieco? - zamruczała mu do ucha i bez czekania na odpowiedź wskoczyła mu na kolana okrakiem i zaczęła go bez pardonu całować.
Hubert od razu z radością odwzajemnił pocałunek i chwycił ukochaną za tyłek, po czym powalił ją na łóżko lądując na niej całym swoim ciężarem. 
- Widzę i czuję, że czytam w myślach - zachichotała Ania i zdjęła z ukochanego koszulkę i spodenki, a on szybko pozbył się z niej jej bikini i zaczął całować całe jej ciało.
Wygięła się lekko jęcząc z rozkoszy. Rozpalał ją coraz bardziej, miała na niego ogromną ochotę, zwłaszcza, że niedługo miała wyjechać, więc chciała się nim nacieszyć. 
- Kochanie... zabierz mnie do gwiazd - wyszeptała słodko czując twardą męskość ukochanego wybijającą się spod bokserek. - Czuję, że tego pragniesz - dodała słodkim szeptem wijąc się z rozkoszy pod nim.
Hubert słodko zamruczał jej do ucha.
- Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać kochanie - wyszeptał zmysłowo, po czym szybko pozbył się czego trzeba i zabezpieczony połączył się z ukochaną w jedno i zabrał ich oboje prosto do gwiazd i to kilkukrotnie, czując naprawdę niesamowitą rozkosz.
Robili to całą noc. Ania miała niespożyte pokłady energii, ciągle chciała więcej i więcej. 
- Kochanie, chcę się tobą nacieszyć, tak dawno nie mieliśmy całej nocy dla siebie, chcę ją wykorzystać - wyszeptała słodko podskakując na ukochanym.
Hubert bynajmniej się nie sprzeciwiał. Uwielbiał zbliżenia z ukochaną. Co jakiś czas robili krótkie przerwy, by złapać oddech, ale zaraz potem wracali do gwiazd.
Skończyli dopiero nad ranem. Ania leżała wtulona w Huberta, obejmowała go delikatnie ramieniem w pasie, głowę oparła na jego torsie. Była spocona i zmęczona, ale szczęśliwa.
- Było cudownie - wyszeptała całując delikatnie ukochanego w usta. - Zapamiętam tę noc na zawsze, gdy będę siedzieć w USA - dodała słodko wtulając się w niego mocno.
Z twarzy Huberta nagle zszedł uśmiech. Drażliwy temat niestety znowu wypłynął. Cała ta sytuacja powodowała u niego przygnębienie. Miał nadzieję, że ukochana jednak zmieni zdanie i zostanie, ale jak widać już nie było odwrotu.
- A więc jednak jedziesz - powiedział beznamiętnym głosem wzdychając ciężko.
Ania spojrzała się na niego zdziwiona i usiadła na łóżku, by po chwili wstać i zacząć się ubierać.
- Jadę, to już postanowione. Mamy z Katie załatwione wizy, mamy bilety w ręku... pojutrze lecimy - odpowiedziała równie obojętnym głosem. - Musimy jeszcze dograć tu w Polsce parę rzeczy i możemy jechać - dodała zakładając bieliznę i resztę ubrań.
Hubert westchnął.
- Znowu ta Katie... wszystko w twoim życiu kręci się wokół niej, nie uważasz, że to lekka przesada? - spojrzał na nią siadając na łóżku.
Ania wstała i podeszła do okna.
- To moja przyjaciółka Hubert... nie zrezygnuję ze znajomości z nią tylko dlatego, że ty sobie tego życzysz... nie zrezygnuję też z możliwości rozwoju, jaką mogę mieć za oceanem. - powiedziała dość chłodnym tonem.
- Jestem twoim chłopakiem, zresztą... tu w Polsce też możesz się sportowo rozwijać - odpowiedział próbując jeszcze wpłynąć na ukochaną, chociaż wiedział, że to bezcelowe.
- Ale co to za rozwój - Ania odwróciła się do niego przodem. - Żaden, a ja chcę grać w siatkówkę na światowym poziomie, w Polsce poziom damskiej siatki nie jest zbyt wysoki i ty dobrze o tym wiesz - dodała poważnie. - A za oceanem będę mogła się rozwinąć, znaleźć dobry klub i trenować z najlepszymi.
- I dlatego chcesz poświęcić nasz związek? - zapytał poważnie zdenerwowany Hubert. - Bo ja sobie nie wyobrażam nas dalej na tak dużą odległość, nie wyobrażam sobie nie móc cię długo zobaczyć czy przytulić - dodał poważnie patrząc się na nią lekko zdenerwowany. Czuł podskórnie do czego ta rozmowa zmierza.
Ania spojrzała się na niego smutno i wzięła do ręki swoją torbę. 
- Jestem na to gotowa Hubert... jeśli zaś ty nie jesteś w imię miłości gotów poświęcić się... to nie mamy o czym ze sobą dalej rozmawiać - powiedziała poważnie. - To koniec... życzę ci szczęścia, obyś je znalazł z kimś innym - dodała i już szła w kierunku drzwi, gdy Hubert złapał ją za rękę.
- Ale ja nie chcę innej dziewczyny, chcę ciebie - powiedział już bez większych nadziei, że coś zmieni. - Kocham cię - dodał.
Ania wyjęła swoją rękę z jego uścisku i spojrzała mu prosto w oczy.
- To już nic nie zmieni Hubert - powiedziała poważnie. - Ja już swoją decyzję podjęłam, pogódź się z tym... Jeśli ja nie jestem już w stanie dać ci szczęścia, to pora byś znalazł je przy kimś innym... Kiedyś na pewno zrozumiesz... Cześć - dodała po czym zeszła po schodach na dół. Założyła buty i wyszła z domu byłego już ukochanego ze łzami w oczach. Spojrzała tylko jeszcze przez chwilę na okno, w którym stał bardzo smutny Hubert, po czym odwróciła wzrok i poszła przed siebie.
KONIEC WSPOMNIENIA


***
Tymczasem w Polsce Hubert i Iwonka oglądali wspólnie film popijając herbatę. Przytuleni do siebie wspólnie popijali ten rozgrzewający nade wszystko napój.
- I co o tym wszystkim myślisz? - powiedziała nagle Iwonka patrząc się uważnie na Huberta. - O całej tej sytuacji z Anią i Andym? - zapytała poważnie.
- Myślę, że Andy zachował się nieco po szczeniacku, powinien Anię wesprzeć a nie bagatelizować problem i zasłaniać się swoimi sprawami - powiedział całkiem poważnie Hubert zatrzymując na chwilę film. - W ogóle po Ani widzę, że tam już od jakiegoś czasu źle się dzieje, chyba śmierć Katie źle wpłynęła na ich związek, nie potrafią się odnaleźć w tej sytuacji, a ostatnie wydarzenia jeszcze bardziej pogłębiły ten chłód między nimi - dodał poważnie. - Gdy byłem z Anią, zachowałem się podobnie, ale potem potrafiłem za to uderzyć się w pierś i przyznać do błędu i pogodzić się z nią by pozostać w przyjacielskich relacjach.
- Czujesz coś jeszcze do niej? - zapytała nieco podejrzliwie Iwonka patrząc się uważnie na ukochanego.
Hubert spojrzał się na nią zdziwiony.
- Kochanie... przecież wiesz, że świata poza tobą nie widzę i kocham cię nad życie... czyżbyś była zazdrosna? - zapytał z lekkim uśmiechem. - Ania jest tylko moją przyjaciółką, zresztą ma narzeczonego, swoje życie... Teraz ty jesteś moim życiem - dodał biorąc od ukochanej kubek z herbatą i odstawiając go na stolik, by wziąć Iwonkę w ramiona. - I zaraz ci to udowodnię - dodał słodko i pocałował ukochaną naprawdę namiętnie.
Iwonka oddała pocałunek i poddała się w całości Hubertowi, chociaż zazdrość w niej nadal kiełkowała, jednak w tej chwili postanowiła poddać się chwili i swojemu ukochanemu, który w bardzo słodki sposób pokazał jej, że nie ma się czym martwić...

***
W tym samym czasie w USA Ashley wpadł do Andy'ego, by omówić z nim pewne sprawy oraz po prostu pogadać. Od czasu pogrzebu Katie codziennie odwiedzał przyjaciela i praktycznie codziennie zastawał tam Anię, która leczyła nogę i co jakiś czas kręciła się po domu w sportowym stroju trenując. 
Teraz jednak jej nie było i w domu było dziwnie cicho. Wszedł po cichu, gdyż drzwi były otwarte i poszedł prosto do pracowni przyjaciela. Klepnął go w ramię, a ten podskoczył.
- Cześć, złodziej by mógł tu wejść i wynieść połowę domu, a ty byś nic nie usłyszał przez te słuchawki - zaśmiał się lekko. - Jak już siedzisz tak sam, to chociaż drzwi zamknij - dodał z uśmiechem siadając na kanapie. - Gdzie Anię wywiało? 
- Wyszła gdzieś, pojechała się przejechać, ciężki trening dziś miała - odpowiedział obojętnym tonem Andy. - Trener ją zepchnął do rezerwy, bo ponoć wypadła z formy, a ona to przeżywa jak mrówka okres, bo ponoć na meczu ligowym miał być trener kadry narodowej - dodał wzruszając ramionami.
Ashley nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Nigdy nie słyszał takich słów z ust przyjaciela, który poza swoją ukochaną świata nie widział. Przynajmniej tak do tej pory sądził.
- Ta muzyka już całkiem ci na mózg siadła... czy ty sam siebie słyszysz? Dziewczyna ma trudny okres, trener ją odstawia do rezerwy, być może odbiera jedyną szansę na rozwój, a ty to przyjmujesz tak spokojnie? - spojrzał się na niego zdziwiony. - Powinieneś ją wspierać, być przy niej, a nie olewać to ciepłym moczem, tak się nie zachowuje prawdziwy facet... Ja bym ją wspierał na twoim miejscu, odstawiłbym na chwilę tą muzykę i zajął się kobietą, która być może przeżywa w tym momencie największe załamanie nerwowe swojego życia - dodał całkowicie poważnie.
Andy oderwał się na chwilę od pulpitu i spojrzał na przyjaciela rozdrażniony.
- To może jak taki jesteś mądry, to leć do niej i ją wspieraj? - warknął patrząc się poważnie. - A w ogóle to co ty taki troskliwy o cudzą kobietę? Może ty się w niej zakochałeś co? Może po śmierci Katie szukasz wrażeń i podrywasz narzeczoną kumpla...?
- Dość! - krzyknął Ashley i wstał z kanapy. - Mam tego serdecznie dosyć! Jak w ogóle śmiesz tak podejrzewać? Przecież wiesz, że ja twojej kobiety bym w życiu nie ruszył, Ania w ogóle nie jest w moim typie, zresztą jak już mówiłem, to twoja narzeczona, więc przy niej rączki trzymam przy sobie, jest dla mnie jak przyjaciółka i to wszystko! A twoje insynuacje są wyssane z palca! 
- Nigdy nie wiadomo, co ci strzeli do głowy ze smutku... - uśmiechnął się kpiąco Andy.
- Ale na pewno nie w głowie mi podrywanie narzeczonej mojego najlepszego przyjaciela - wycedził Ashley. - To dowodzi, że w ogóle mi nie ufasz... Wiesz co... - wstał z kanapy i podszedł do drzwi. - Sami se róbcie ten album. Szukaj sobie nowego basisty, ja odchodzę z tego pieprznika... Nie będę pracował z takim troglodytą jak ty - dodał po czym trzepnął drzwiami od studia i wyszedł na zewnątrz domu.
Stojąc przy swoim motorze wyciągnął telefon i zadzwonił do Ani.
- No czesć, gdzie cię wywiało? - zapytał z lekkim śmiechem w głosie. 
- Jestem u Nate'a, a co szukasz mnie? Jestem potrzebna? - zaśmiała się również Ania.
- Zawsze jesteś - odpowiedział pogodnie Ash. - Ale tym razem muszę z tobą pogadać i to nie przez telefon, więc zaraz u was jestem - dodał po czym wsiadł na motor i rozłączywszy się wcześniej ruszył w kierunku domu Nate'a, gdzie był po kilkunastu minutach.
Ania już czekała na niego przed domem wraz z Natem.
- Co się stało, że tak koniecznie chciałeś się ze mną widzieć? - zapytała patrząc się na Asha uważnie.
- Andy mnie wkurwił - powiedział Ash i pokrótce streścił jej swoją rozmowę z Andym, która zakończyła się jego odejściem z zespołu.
Ania i Nate słuchali tego z otwartymi ustami. Nie mogli uwierzyć w to, co właśnie usłyszeli.
- No nie wierzę, on naprawdę to powiedział? - Ania spojrzała się na Asha zdzwiona, a ten pokiwał głową. - Nie no kurde, muszę tam jechać i wylać na ten pusty łeb wiadro zimnej wody - dodała po czym pobiegła do domu po kask i kurtkę. - Przepraszam Nate, ale muszę kogoś pieprznąć w dupsko, żeby mózg mu wrócił do głowy - dodała patrząc się przepraszająco na przyjaciela.
- Spokojnie, nie gniewam się, jedźcie i skopcie mu zadek - uśmiechnął się, po czym cmoknął przyjaciółkę w policzek.
Ania nie wiedzieć czemu zarumieniła się lekko, ale zaraz potem spoważniała, wsiadła na motor i wraz z Ashem pojechali do niej do domu.
Po przyjeździe Ania wpadła z impetem do środka.
- Gdzie jest kurwa naczelny kretyn tego domu? - wrzasnęła od wejścia stając przy kuchennym blacie, Ash w międzyczasie poszedł naszykować zimną niespodziankę dla Andy'ego.
Chłopak natychmiast zszedł na dół i spojrzał się na nią zdziwiony.
- Mówisz o mnie? - zapytał z miną idioty. 
- Nie kurwa, o sobie wiesz? - Ania wściekła założyła dłonie na swoim obfitym biuście. - Myślałeś, że się nie dowiem? Ash mi wszystko dokładnie opowiedział? Takie insynuacje do własnego przyjaciela? Że niby ja z Ashem...? No chyba cię pogrzało! Nigdy w życiu nie tknęłabym chłopaka mojej przyjaciółki, nawet po jej śmierci, zresztą dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie... chociaż czasami zaczynam się zastanawiać czemu... jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć? - westchnęła wściekła. - Mózg ci już do dupy odszedł od tego siedzenia w studiu wiesz? Bo już w ogóle nie myślisz! Mnie masz gdzieś, przyjaciół wyzywasz i podejrzewasz o zdradę... co ci odbiło?
- Nie wtrącaj się... to nie twoja sprawa co się dzieje między mną a Ashem - wycedził przez zęby Andy.
- Ashley to mój przyszywany przyszły szwagier, więc niejako jest to moja sprawa, zwłaszcza, że jest też moim przyjacielem, więc wspieram go, kiedy mój kompletnie skretyniały narzeczony go obraża! - wrzasnęła Ania. - Ale zaraz dostaniesz coś, co może cię trochę otrzeźwi - dodała tajemniczo i wtedy wszedł Ashley z wiadrem lodowato zimnej wody, które wylał wprost na zaskoczonego Andy'ego, po czym przybił z Anią piątkę. - Przyzwyczaj się do chłodu i trenuj rękę, będzie ci potrzebna - dodała złośliwie Ania i wyminęła zaskoczonego chłopaka i poszła do swojej pracowni, by zamknąć się w niej na klucz.


***
Od tamtego momentu minęły kolejne dwa tygodnie. Między Anią a Andym nadal panował chłód, oboje byli na siebie wściekli i nic nie wskazywało na to, by mieli zamiar się pogodzić. Byli zajęci swoimi sprawami - Ania zajęła się treningami i pisaniem oraz doskonaleniem warsztatu wokalnego z Natem, a Andy coraz więcej czasu spędzał poza domem i nagrywał płytę z chłopakami. Szybko znalazł nowego basistę na miejsce Asha. Dawny basista BVB utrzymywał teraz kontakt jedynie z Anią i Natem. Jeśli jednak musiał przebywać w jednym miejscu z Andym, to traktował go jak powietrze. Ani i Nate'owi to nie przeszkadzało, stali po stronie Asha w jego konflikcie z Andym.
Oni sami zresztą zaczęli spędzać coraz więcej czasu ze sobą. Nate był coraz częstszym gościem w domu Ani i Andy'ego, gdzie pomagał Ani doskonalić warsztat wokalny oraz uczył ją nowych piosenek na gitarę. 
Poprzez tą muzykę nawet nie zauważył, jak bardzo się do dziewczyny zbliżył. Miał wrażenie, jakby zaczął się w niej na nowo zakochiwać, i mimo że była to zakazana miłość, to nie miał zamiaru tego w sobie tłumić. Nie miał zamiaru popełnić drugi raz tego samego błędu. 
Któregoś dnia siedzieli razem w domu na kanapie i ćwiczyli chwyty gitarowe do "Dream Alone", oryginalnej piosenki Nate'a. Ania była bardzo pojętną uczennicą i szybko łapała wszelkie chwyty. Już po dwóch godzinach nauki była w stanie zagrać całą piosenkę.
- To co, może teraz trochę poćwiczymy wokal i zaśpiewamy to razem, co ty na to? - zapytał radośnie Nate, a Ania pokiwała głową. Już po chwili zaczęli razem grać i śpiewać:

I know I said I'd keep my distance
But you're becoming an addiction
You gave me a taste, kiss it away
So much shit going on in my brain

Now I can feel you moving
I know that this will get confusing
I don't know the goal, but you're in control
Give me direction for playing my role

I'll ride with you all night
A picture-perfect time
Now maybe I can't make you mine
So I'll enjoy our time

When we're alive, say goodnight
Let me know if I'll be sleeping alone
Don't deny it, teach you why
Only we knew that I'm taking you home
Our reason forever was I can't believe you'd get inside my head
When we're alive, say goodnight
You should know
Don't let me dream alone

I really know that I should relax
But we've got you on in a relapse
Yeah, when you're awake
I shiver and shake
You're a bad idea and I need you to stay

I need to feel something
Now you just leave me wondering
But you can't deny, when sparks start to fly
Are you down to throw out you and I?

I'll ride with you all night
A picture-perfect time
Now maybe I can't make you mine
So I'll enjoy our time

When we're alive, say goodnight
Let me know if I'll be sleeping alone
Don't deny it, teach you why
Only we knew that I'm taking you home
Our reason forever was I can't believe you'd get inside my head
When we're alive, say goodnight
You should know
Don't let me dream alone

I can't stay away, you're killing me
I can't help but think you're feeling me
I can't stay away, you're killing me
I can't stay away

I know I said I wouldn't miss this
But I'm officially addicted
But you can't deny when sparks start to fly
I'm not ready to drop you and I

When we're alive, say goodnight
Let me know if I'll be sleeping alone
Don't deny it, teach you why
Only we knew that I'm taking you home
I'll reason forever was I can't believe you'd get inside my head
When we're alive, say goodnight
You should know
Don't let me dream alone

I can't stay away, you're killing me
I can't stay away, you're feeling me
I can't stay away, you're killing me
I can't stay away

Ta piosenka coś w sobie miała i oboje o tym wiedzieli. W jakimś sensie mówiła co nieco o nich i o sytuacji, jaka między nimi była. Ania zdawała sobie z tego sprawę. Coraz bardziej zbliżała się do Nate'a i to nawet bardziej, niż by tego chciała. Ale nie umiała mu się oprzeć, zwłaszcza teraz, gdy nie miała oparcia w swoim własnym narzeczonym.
Przysunęła się lekko do Nate'a.
- Wiesz, że ta piosenka jest w jakimś sensie o nas? - spojrzala się na niego pytająco. - Nie wybrałeś jej bez powodu, prawda? - zapytała.
Nate pokiwał głową.
- Chciałem w najlepszy możliwy sposób, poprzez to co umiem najlepiej pokazać ci co teraz czuję - wyszeptał gładząc ją po twarzy. - Czujesz, jak bije moje serce? - dodał biorąc jej dłoń i przesuwając na swój tors. 
Ania pokiwała głową. Czuła jak serce wali mu młotem. Jej zresztą też.
- To chyba najlepiej oddaje cały nastrój, tak jak ta piosenka - wyszeptała słodko, po czym powoli wspięła się na jego kolana. Nate od razu ją objął w pasie, a ona jego za szyję i pocałowała go z czułością i namiętnością, co chłopak z radością i przyjemnością odwzajemnił.
- Czy ja państwu w czymś nie przeszkadzam? - usłyszeli nad sobą głos Andy'ego i od razu się od siebie oderwali, by potem odskoczyć jak oparzeni na dwa różne końce kanapy.
Andy właśnie trzymał w ręku bukiet róż. Miał zamiar tego wieczora pogodzić się z Anią i ostatecznie zakończyć ich spór. Jednak w obliczu zaistniałej sytuacji mógł go jedynie wyrzucić do kosza.
- To nie tak jak myślisz... - Ania zmieszana powiedziała jedyne co jej przyszło do głowy. Była w ciemnej dupie. I nie wiedziała, jak ma się wytłumaczyć z tej sytuacji i wykaraskać z kłopotów. 


Rozdział 7 - Punching Bag

  Następnego dnia po przyjęciu zaręczynowym przyszedł dzień wyjazdu Iwonki i Huberta. Ania postanowiła odwieźć ich sama, gdyż Nate miał dużo...